Niezwykłe odkrycie poszukiwaczki bursztynów Julii Hladiy na Wyspie Sobieszewskiej. Znalazła średniowieczny bursztynowy krzyżyk, który trafił na ekspozycję Muzeum Bursztynu w Gdańsku.
Bardzo ciekawy zabytek odkryty przez poszukiwaczkę bursztynów Julię Hladiy, która na Sobieszewskiej plaży znalazła bursztynowy krzyżyk. Został on opracowany przez Eryka Popkiewicza – specjalistę w tym temacie, który wydatował go na XI-XII wiek. Udało nam się z nią porozmawiać i zapytać o poszukiwanie jantaru, kulisy odkrycia zabytku oraz szczegóły jego przekazania do muzeum.
Jak rozumiem poszukiwaniem bursztynów zajmujesz się hobbystycznie? Czy to raczej sposób na zarobek?
– Tak, hobbystycznie. Zawsze chciałam znaleźć bursztyn, myślałam jednak, że to kwestia wyłącznie szczęścia, a nie wiedzy. Okazało się jednak, że szczęściu można pomóc – sieć aż pęka od wskazówek jak szukać bursztynu, gdzie kupić sprzęt i kiedy najlepiej wyruszyć na połów. Nie mam parcia na zarabianie na bursztynie, ale marzy mi się wykonywanie biżuterii ze znalezionych przeze mnie bryłek. Jeśli uda się coś na tym zarobić – wspaniale. Nie odczuwam jednak presji, by pasja przerodziła się w moje główne źródło zarobku.
W ostatnim czasie wiele osób się zainteresowało poszukiwaniem jantaru. Jak Ty wpadłaś na ten pomysł?
– To czysty przypadek, że weszłam w tę “branżę” akurat teraz. Nie oglądam telewizji, o “Złocie Bałtyku” dowiedziałam się od znajomych, którym moje hobby przypominało poczynania bohaterów serialu. W zeszlym roku, podczas jednej z wielu fal pandemii, dostałam cynk, że znajoma znajomego – pisarka Karolina Oponowicz, która wypoczywała akurat w Jantarze, została tam uwięziona na kwarantannie. Postanowiłam odegrac bohaterkę, zrobiłam zakupy, których potrzebowała i pojechałam je dostarczyć. Pomyślałam, że przy okazji poszukam bursztynów, bo słyszałam, że zawsze można znaleźć je w Jantarze. Po wykonanym “queście”, poszłam na plażę. I rzeczywiście – znalazłam kilka niewielkich bursztynków. Moja radość była ogromna. Zaczęłam powracać do Jantaru, Mikoszewa, wkrótce odkryłam też Wyspę Sobieszewską i Mierzeję Wiślaną. Poznałam wielu ciekawych ludzi i zaczęłam przeżywać przygody, o jakich mi się nie śniło. Wydawało mi się, że w Polsce nie ma szans na takie emocje, że trzeba pojechać jeepem do dżungli. Ale się myliłam! W mojej głowie kiełkują ciekawe historie, które – między innymi dzięki Karolinie Oponowicz – zaczęłam przelewać na papier. Chciałabym znaleźć wydawnictwo, które zachwyci się moimi pomysłami serii książek dla dzieci w klimacie podróżniczo-przygodowym. Mówię o tym, bo szczęściu – jak już wspominałam – warto pomagać, a nie liczyć, że się po prostu przydarzy.
Nie ukrywam że sam mam za sobą kilka wypraw z latarką UV na poszukiwania bursztynu. Czy Ty używasz takiego sprzętu?
– Tak a propos wspomnianych przez ciebie latarek UV – chociaż posiadam kilka takich – w przypadku krzyżyka nie miało to znaczenia. Znalazłam go w biały dzień i to pośród tłumu poławiaczy, trałowałam krążąc między nimi, a tu nagle taka niespodzianka. Wielu poławiaczy frustruje kilkanaście, a tym bardziej kilkadziesiąt ludzi skupionych w jednym miejscu. Mówią wtedy, że jest więcej ludzi niż bursztynu i że takie poławianie nie ma sensu. Ja się jednak nie zgadzam. O ile świetnie jest trafić na własną plamkę śmiecia, to liczne towarzystwo nie wyklucza spektakularnych znalezisk.
Jak wpadłaś na to aby to przekazać do Muzeum?
– Dzięki Grześkowi (ps. Amber Maniak), wiedziałam, że w sprawach odkryć archeo związanych z bursztynem najlepiej kontaktować się z archeologiem Erykiem Popkiewiczem. Dowiedziałam się o tym właśnie wtedy, gdy wspólnie rozprawialiśmy o ciekawych znaleziskach, w którąś zimową noc, gdy z połowu wróciliśmy – jak to się mówi – “na pusto”. Także 1 lutego po południu napisałam więc do Eryka, wracając z plaży i odpowiedział mi praktycznie od razu, że znalazłam zabytek z okresu wczesnego średniowiecza. Byłam w szoku i zadawałam dużo pytań, chciałam wiedzieć w jaki sposób wydatował znalezisko na podstawie zdjęcia. Okazało się, że podobne krzyżyki były znajdywane już w Gdańsku i m.in. to ułatwiło identyfikację. Widać było także, że sporo przeleżał w morzu i ślady narzędzi na nim zdążyły zostać częściowo wymyte przez wodę. Waldemar Ossowski, archeolog i dyrektor Muzeum Gdańska, potwierdził spostrzeżenia Eryka Popkiewicza.
Jaka była reakcja i podejście muzealników na Twoje znalezisko?
– Muzealnicy byli zachwyceni znaleziskiem. Ponieważ Eryk współpracuje z muzeum, ufali jego ekspertyzie. To własnie on polecił mi skontaktować się z Muzeum Bursztynu. Wystarczył jeden telefon do zastępczyni kierowniczki Muzeum Bursztynu – pani Joanny Grążawskiej – i już byłam umówiona na spotkanie, na którym odbyła się mała sesja zdjęciowa. Otrzymałam z rąk pana Waldemara Ossowskiego kartę darczyńcy upoważniającą mnie m.in. do darmowego wstępu do wszystkich oddziałów Muzeum Gdańska, dyplom z podziękowaniami oraz kilka książek w prezencie. Przyjemnie nam się rozmawiało, choć krótko. Dostałam ekscytujące wieści, że mój krzyżyk będzie na wystawie stałej! Kilka dni później, podpisując dokumenty związane z przekazaniem zabytku, poznałam również panią kierownik Muzeum Bursztynu – Renatę Adamowicz. Wszystko to rozegrało się na początku lutego i zostałam poproszona o dyskrecję – news miał wypłynąć dopiero wtedy, gdy zakończą się wszystkie procedury i krzyżyk spocznie w gablocie. To był świetny pomysł. Cieszę się, że mogę mieć w ten sposób wkład w promowanie kultury. Nie było łatwo milczeć, ponieważ jak najszybciej chciałam wszystko opisać na swoim blogu, instagramie i Facebooku… Ale wytrzymałam i opłacało się.
Czy wiadomo może o jakimś wniosku do ministra o nagrodzenie Cię za swoje odkrycie?
– Tak, wniosek zostanie złożony, jest już przygotowywany przez inspektorów ochrony zabytków. Dzwoniłam specjalnie dziś (15.07) w tej sprawie, żeby się upewnić, że wszystko idzie zgodnie z planem. Trudno powiedzieć, na jakiej wysokości nagrodę pieniężną mogę liczyć. Na pewno pochwalę się, kiedy dostanę taką informację. Nie lubię chwalić sie kasą, ale sądzę, że to może zmotywować wielu poszukiwaczy skarbów, jak i przypadkowych odkrywców. Dużo artefaktów ginie w mrokach dziejów, jest sprzedawanych na aukcjach lub zalega w szufladach w prywatnych domach. Ja i Grzegorz Gadomski świadomie zdecydowaliśmy się na oddanie swoich znalezisk, żeby przysłużyć się nauce I historii. Wielu internautów zwraca uwagę na fakt, że w Polsce przepisy nie sprzyjają poszukiwaczom. To prawda. Ale robimy to, co możemy zrobić, żeby popularyzować wiedzę o tym, jakie jest prawo i jakie przywileje przysługują znalazcom. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że ustawa reguluje nie tylko kary za nieoddanie zabytków, ale i nagrody za ich oddanie. Dzięki Ci za to, że robisz dobrą robotę i podajesz do wiadomości takie informacje.
Zdjęcia Julia Hladiy
Jak widać trzeba nie tylko mieć szczęście ale i otwarty umysł oraz trochę dobrej woli i chęci. Zabytek trafił na odpowiednią osobę, która zrobiła naprawdę świetną robotę. Uprzedzając komentarze o datowanie krzyżyka… robił to Eryk Popkiewicz, czyli jeden z większych autorytetów w temacie. Jeśli tylko zechcecie sprawdzić jego portfolio w internecie to z pewnością nie będziecie mieć wątpliwości że nie stawiał by tego dorobku na szali nie mając pewności.
Świetnie przeprowadzony wywiad. Miło się czyta i edukacyjny przy okazji.
Liczę na update względem nagrody 😉 Ale fajnie, że daja też dyplom, książki itp, nie wiedziałem o tym.