Bohaterstwo, w niektórych momentach graniczące z szaleństwem lub głupotą, towarzyszy nam praktycznie od początku dziejów ludzkości. Pewnie większość z was zgodzi się ze mną, że bohaterstwo nie ma narodowości. My Polacy, nie mamy monopolu na dzielne i heroiczne czyny.
Dzielnych czynów, w momencie zagrożenia, mogą dokonywać zarówno Polacy, Francuzi, Grecy, Anglicy, jak również mieszkańcy Republiki Vanuatu czy Mikronezji. Zauważyłem smutny trend, że niektóre osoby próbują zawłaszczyć monopol na heroizm, w szczególności w temacie II Wojny Światowej. Przeczytałem dziesiątki komentarzy, w których autorzy tekstów byli szkalowani za użycie słów „dzielny” czy „bohaterski” w połączeniu z Niemcami broniącymi Wrocławia czy walczącymi pod Stalingradem. W związku z tym, postanowiłem przedstawić wam kilka przykładów żołnierzy służących w Waffen SS, którzy – pomijając zbrodniczy charakter samej formacji – na polu bitwy wykazali się odwagą i heroizmem.
Fritz Christen – SS-Sturmmann, artylerzysta dywizjonu przeciwpancernego dywizji SS „Totenkopf” – jednostki formowanej ze znanych z brutalności strażników obozów koncentracyjnych. 24 września 1941 roku pluton Christena przyjął na siebie potężne uderzenie sowieckiej jednostki pancernej. W pierwszych starciach zginęli wszyscy żołnierze plutonu poza samym Christenem. Mimo wszystko pozostał on na swoim stanowisku bojowym przy armacie przeciwpancernej PAK 38 i samotnie prowadził ogień. Pierwszego dnia zniszczył 6 sowieckich czołgów, pozostałe wycofały się z pola bitwy. Przez następne dwa dni samotnie trwał na pozycji przy dziale kalibru 50 mm i wielokrotnie, raz za razem, odpierał ataki sowieckiej piechoty i czołgów. Za dnia nie opuszczał swojego posterunku, zaś w nocy zbierał naboje do armaty z rozbitych wokół niego stanowisk, by rankiem odpierać następne sowieckie natarcia. 27 września po udanym kontrataku „Totenkopf” towarzysze Christena zastali go przy załadowanym dziale przeciwpancernym. W okolicy stanowiska które samotnie utrzymywał odkryto ok. 100 ciał zabitych żołnierzy i 13 płonących wraków czołgów. Fritz Christen samotnie bez jedzenia i wody trwał na swoim posterunku 72 godziny. Za ten czyn został odznaczony Krzyżem Żelaznym I klasy przez dowódcę „Totenkopf” i Krzyżem Rycerskim, który Christen otrzymał osobiście z rąk Adolfa Hitlera.
Remi Schrijnen, flamandzki działacz nacjonalistyczny i Unterscharführer Flamandzkiego Legionu Ochotniczego SS. W bitwie nad rzeką Narwą w marcu 1944 r. (nazywaną bitwą europejskiego SS) po śmierci swoich towarzyszy z obsługi działa PAK, przez 48 godzin samotnie bronił swojej pozycji, przed powtarzającymi się atakami sowieckich czołgów. Zniszczył 7 maszyn marki T-34 i IS-2. Ranny został przewieziony do Świnoujścia, a następnie Berlina, gdzie odznaczono go jako jedynego Flamanda w historii Krzyżem Żelaznym. Po zakończeniu wojny powrócił do Belgii, gdzie został aresztowany i po procesie skazany na karę śmierci, zamienioną na długoletnie więzienie. W 1950 r. został jednak zwolniony.
Michael Wittmann „Czarny Baron”, Hauptsturmführer Waffen SS. Na froncie wschodnim Wittmann wyeliminowanie 119 radzieckich czołgów. Ogółem zalicza mu się zniszczenie 138 czołgów i 132 dział przeciwpancernych. 13 czerwca 1944 roku samotny czołg Wittmann zaatakował należące do 4. Pułku Pancernego County of London Yeomanry czołgi, transportery opancerzone i ciężarówki. Zniszczył 21 pojazdów przeciwnika w 20 minut. Zginął 8 sierpnia 1944 roku. Jego Tiger I został zniszczony przez czołg Sherman Firefly należący do brytyjskiej jednostki 1st Northamptonshire Yeomanry.
Eugene Vaulot, francuski Unterscharführer Batalionu Szturmowego SS „Charlemagne”. W dniach 26-28 kwietnia 1945 w ruinach broniącego się Berlina zniszczył 8 z 60 radzieckich czołgów zlikwidowanych przez batalion szturmowy, po czym w berlińskim metrze został odznaczony Krzyżem Żelaznym. Zginął 3 dni później od kuli snajpera. Warto dodać, że dzięki poświęceniu jednostki „Charlemagne” Kancelaria Rzeszy wytrzymała pod sowieckim naporem, aż do 2 maja 1945 roku. Francuzi często walczyli w stosunku 1:20 czy 1:30, dzielnie odpierając kolejne natarcia nieprzyjaciela.
Ten tekst nie ma na celu propagowania treści nazistowskich. Chciałem udowodnić wam, że narodowość czy ideologia nie dyskredytują przed bohaterstwem na polu bitwy. Żołnierze niemieccy, nawet służący w owianej złą sławą formacji Waffen SS, w warunkach bojowych wykazywali się prawdziwym heroizmem. Tak jak wspomniałem na początku – bohaterstwo nie ma narodowości, bohaterstwo po prostu jest.
Autor Dominik Lisicki
Autor stanowczo pomylił pojęcia: bohaterstwo, to nie to samo co bycie odważnym. Wojna nie tworzy bohaterów.