Przez kilkanaście miesięcy studiowali mapy, opowiadania i przekazy historyczne. Mowa o pasjonatach ze Śląskiej Grupy Eksploracyjnej, którzy podjęli się odkrycia i zweryfikowania jednej z największych legend i tajemnic lotniczych katastrof XX wieku. Był to przewożący ładunek złotych i srebrnych monet oraz skrzynie banknotów, samolot Zeppelin-Staaken R.XIV.

Historia która początkowo wydawała się tylko legendą przekazywaną przez lokalną ludność, okazała się mieć swoje potwierdzenie w faktach. Pasjonaci natrafili na źródła, które nie tylko skrupulatnie opisały całą katastrofę ale i jej domniemane miejsce. Obszar ten jednak nie był mały – był ogromny! Zajmował ok. 70 ha w lasach Rud Raciborskich, przez co trochę zajęło aż terenowe wyprawy eksploracyjne przyniosły pierwsze efekty. 101 lat, 2 miesiące i 13 dni – tyle bowiem trwało by od czasu katastrofy ktoś ponownie zetknął się z elementami tego samolotu i artefaktami tego wydarzenia.

„Kocioł czarownic” – Zeppelin nad Śląskiem

Był to dokładnie 4 sierpnia 1919 roku. Świat wraca do normalności po wojennej zawierusze. Lasy Rudzkie to niesamowity kompleks obfitujący w różnorodną zwierzynę, drogocenny drzewostan, oraz duże ilości grzybów i jagód. Słońce już dawno wstało, mieszkańcy okolic korzystając z pięknego poniedziałku krzątają się w poszczególnych leśnych oddziałach, Jedni ciężko pracując inni spacerują, zbierając leśne owoce. Około 7.40 sielankową ciszę przerywa, coraz głośniejszy dźwięk nadlatującego samolotu. Głowy gapiów wędrują ku górze, a ich oczom ukazuje się płynący po niebie ogromny kolos. To musiało robić wrażenie. Tym bardziej, że tylko nieliczni mieli w ogóle świadomość istnienia takich maszyn.

By móc Państwu lepiej zobrazować z jak wielką maszyną mamy do czynienia, porównam ją do samolotu Boeing B-17 „Latająca Forteca”, który został zaprojektowany i zbudowany w połowie lat 30. XX wieku i jest niewiele odbiegający wielkością od opisywanego Zeppelina. Ku zdziwieniu świadków „Latawiec” zaczyna niesamowicie obniżać lot. Załoga zaczyna w pośpiechu otwierać boczne drzwi, pojawia się panika i słychać dochodzące z wnętrza maszyny głośne krzyki. Świadkowie zauważają, lecące z wysokości duże przedmioty. To skrzynie z ładunkiem, które z wielkim impetem rozbijają się o ziemię oraz korony drzew. Zawartość skrzyń, papier, zaczyna fruwać w każdym zakamarku lasu. Część zostaje na drzewach, część spadła na ziemię, a część unosi się gdzieś wysoko. Samolot mimo próby wyrównania lotu nadal nie reaguje.

Kocioł czarownic – tak jeden ze świadków nazwał to co widział, a widział banknoty, setki, tysiące banknotów, które samowolnie tańczyły w promieniach słonecznego poranka. Później okaże się, iż był to ładunek nowo wyprodukowanego pieniądza na poczet nowo powstającego Państwa – Ukrainy. Sprawy toczą się bardzo szybko. Niestety za szybko. Próba odciążenia samolotu, okazuje się fiaskiem. Samolot w kilka sekund staje w płomieniach, a chwilę później, bo o 7.45 następuję wybuch maszyny. Zaczyna ona gwałtownie opadać na korony drzew powalając wiele na obszarze kilkudziesięciu metrów.

Fotografia z miejsca katastrofy samolotu fot. theaerodrome.com

Później w zgliszczach aeroplanu policja niemiecka odnajdzie zwęglone ciała pięciu członków niemieckiej załogi oraz dwóch wysokiej rangi Ukraińskich wojskowych. Jednym z nich był Dmytro Witowski, ważny ukraiński polityk i wojskowy. Z relacji świadków chwilę przed samym wybuchem, ktoś z załogi samolotu próbuje ratować się skokiem z Zeppelina z niewielkiej wysokości. Niestety, wysokość jest już za niska, a spadochron mimo ostatniej próby nie jest w stanie rozwinąć swojej czaszy, osoba traci życie uderzając o ziemię. Jak się później okaże był to drugi pilot tragicznego lotu.

Legenda która stała się prawdą

To co początkowo było tylko legendą, po wielu miesiącach pracy eksploratorskiej, a następnie pokonaniem wszelkich trudności urzędniczych, zaowocowało niezwykłą akcją poszukiwawczą. Dlaczego niezwykłą? – Pozwoliła zapalonej grupie pasjonatów nie tylko w teorii, zweryfikować i odkryć fragment historii ale też i namacalnie potwierdzić to w terenie! W pomoc poszukiwaczom z Śląskiej Grupy zaangażowało się wielu lokalnych historyków, tłumaczy oraz zagraniczni naukowcy z terenu Ukrainy czy Norwegii. To jednak determinacja w terenie przyniosła pożądane efekty.

Jak wspomniałem obszar do sprawdzenia był ogromny, a poszukiwania ze względu na osobiste życia pasjonatów prowadzone były tylko w weekendy. Początkowe wyprawy nie przyniosły żadnych optymistycznych znalezisk. Zaczęto więc zawężać obszar, typując kolejne lokalizacje, metodycznie badając każdy kawałek lasu.

Poszukiwaczy nie zniechęcały nawet złe warunki atmosferyczne jak deszcz, to właśnie w taki deszczowy poranek udało im się natrafić na pierwsze ślady rozbitego samolotu. Na szczycie jednej z górek natrafiono na resztki przetopionego w wysokiej temperaturze aluminium, były one rozsiane na dość sporej powierzchni.

„Nasz plan docelowy zakładał znalezienie jakichkolwiek pozostałości samolotu, czy też przedmiotów związanych z załogą, a także upamiętnienie miejsca tragedii tablicą informacyjną, krótkim opisem wydarzenia, miejsca i osób związanych z feralnym lotem. Takie miejsca nie mogą pozostać zapomniane!” – informowali poszukiwacze w mediach społecznościowych

Na miejscu trafiono jeszcze na kilka rurek aluminiowych, ale kwintesencją i przypuszczeniem, że być może to właśnie tam. Był wykopany mundurowy carski guzik. Zwołano więc wszystkich i jeszcze bardziej zawężono poszukiwania.

„Minęły kolejne minuty, być może pół godziny, kiedy nad lasem unosi się niesamowity okrzyk radości „Jest, Jest”. Grupa ludzi zaczyna podskakiwać w szaleńczym tańcu! Łzy radości same cisną się do oczu. Część osób łapie się za głowę w niedowierzającym geście. Inni nie wiedząc jeszcze co znaleziono dołączają się do reszty by celebrować fakt znalezienia czegoś ważnego. Być może nie było to odpowiednie zachowanie co do powagi tego miejsca, ale to coś niesamowitego. Nie do opisania. Coś namacalnego, a zarazem magicznego. Można tę niesamowitą radość, euforię i szczęście tylko porównać z narodzinami dziecka.” – mówią o momencie odkrycia ostatecznego dowodu pasjonaci z Śląskiej Grupy Eksploracyjnej

Co dokładnie udało się wtedy odkryć? – m.in. tabliczkę znamionową samolotu z napisem „Zeppelin-Werke G.m.b.H. Staaken.”, która była ostatecznym potrzebnym dowodem na pewność w odkryciu właściwego miejsca.

Fortuna która mogła odmienić historię i jej zagadka

W 1919 roku, Europa wciąż głoduje i wstrząśnięta opłakuje swoje ofiary. Europy, która staje się tyglem politycznym, gdzie każdy ostatkiem sił próbuje jeszcze coś dla siebie ugrać. Ukraina walczy z bolszewikami próbując ustanowić nowe państwo. Rzesza Niemiecka staje się republiką Weimarską, a w Polsce już lada dzień ma wybuchnąć pierwsze powstanie śląskie. W cieniu dynamicznie rozwijających się wydarzeń mało kto zaprząta sobie głowę wypadkiem samolotu nad Rudami. Samolotu, który jak szybko się rozbił. Tak szybko został pozbierany i można powiedzieć na sto lat zapomniany. Przewoził on jednak niezwykle cenny ładunek worków ze złotem i srebrem, czy wypchane po brzegi skrzynie pełne ukraińskich banknotów.

Minęły lata, miesiące i dni struktura lasu zmienia swoje oblicze. Matka natura nie zawaha się nad niczym. Postępuje według własnego, zegara biologicznego. W zapomnianym, tragicznym miejscu z powodu obfitych opadów w 1919 roku powstaje staw, który przez lata stworzy podwaliny pod magiczny, tajemniczy iglasty las. Dobre nawodnienie zrobiło swoje. Nisko pędne krzewy rozwinęły się wzorowo, a zielony dywan bujnej trawy całkowicie zakrył jeszcze kilka lat temu widoczne rany, po płonącym samolocie. Młode nasiona drzew, przeobrażają się w dorodne okazy, swoimi korzeniami okalając resztki nie zebranego poszycia kadłuba, krusząc szyby na drobne i wciągając pod ziemie całą historię tego wydarzenia.

Teraz gdy poszukiwacze namierzyli dokładne miejsce rozbicia się samolotu, wracają tam co tydzień cały czas dokonując nowych sensacyjnych znalezisk. Jak się okazuje nie zawsze związanych z katastrofą, jednak równie ciekawych. Jednym z nich był średniowieczny grot znaleziony przez znanego poszukiwacza Odyna, który również wraz z Saperem bierze udział w poszukiwaniach. Pasjonaci mają zamiar również w niedalekiej przyszłości upamiętnić to miejsce tragicznej katastrofy sprzed ponad 100 lat.

Wciąż jednak pozostaje kilka tajemniczych faktów, które czekają na rozwiązanie. Co stało się z całym ładunkiem? Co tak naprawdę było przyczyną całej katastrofy? Gdzie jest teczka czy jakieś dokumenty z niej? Czy żyją krewni ofiar? Co dalej z wątkiem powstańców? – Jak widać jest jeszcze sporo do odkrycia, a temat samolotu Zeppelin-Staaken R.XIV o numerze bocznym R-71 mimo milowego kroku, pozostaje wciąż otwartą zagadką.

Najlepsze i najtańsze wykrywacze metalu na początek jak i dla profesjonalisty!

Pewne wykrywacze z najwyższej półki dla początkujących i zaawansowanych… do tego sprzęt do kopaniakoszulkiKUBKImonety i wiele innych – zapraszamy!

6 KOMENTARZE

  1. „a w Polsce już lada dzień ma wybuchnąć pierwsze powstanie śląskie”
    To jak to tak… Ślązacy przekroczyli granice, wjechali do Polski i zaczęli robić burdy? Przeciwko komu powstali w tej Polsce Ślązacy?

  2. W Mikulińcach pod Trembowlą w dniu 27 listopada 1918 r ataman Dmytro Witkowśkij zażądał od Polaków byłych żołnierzy armi austriackiej wracajacych do domów, bezwzględnej kapitulacji ,złożenia broni i zaufania w „…ukraińskie poczucie honoru…”. „Ukraińskie poczucie honoru” okazało się gehenną dla poddających się żołnierzy. Po złożeniu broni przez Oddział płk. Rybińskiego, Ukraińcy rozpoczęli strzelaninę do bezbronnych, rannych dobijali szablami i bagnetami. Zamordowano w ten sposób około 130 żołnierzy i oficerów. Pozostałych przy życiu jeńców dodatkowo obrabowano i odarto z odzieży, wsadzono do nieogrzewanych wagonów i przewieziono do Tarnopola. Wyzwoliło ich dopiero w 1920r polskie wojsko.

Skomentuj Henryk Postawka Anuluj odpowiedź

Dodaj proszę swój komentarz!
Tutaj wpisz swoje imię

Comment moderation is enabled. Your comment may take some time to appear.